niedziela, 2 marca 2014

Neko heart attack rozdział 5

Kolejny rozdział :) Mam nadzieję, że się spodoba.
Betowane przez Soul
Zapraszam do czytania i komentowania
A.

Następny dzień rzeczywiście był jednym z najgorszych od kilku miesięcy. Zaczęło się tym, że Jones upokorzył Alexa przed całą drużyną, wyzywając go od ciot i dupodajek. Dodatkowo okazało się, że zawodnicy nie chcieli mieć wśród nich geja. Przeszkadzało im wspólne przebieranie się i komentarz Dantego, że na pewno ten zboczeniec się na was rzuci, chłopaki... Gdyby nie interwencja trenera, który sam miał brata geja oraz siostrę lesbijkę, tamci zjedliby go na sucho. Na szczęście mężczyzna był rozsądny i to on decydował o losie członków składu,jednak decyzja chłopaka była już przesądzona.  Smith nie dał po sobie poznać bólu i upokorzenia, jakiego doznał, wyszedł z szatni po awanturze z głową uniesioną wysoko. Nie spuścił z tonu do momentu, kiedy nie znalazł się w toalecie, obok swojego najlepszego i właściwie jedynego przyjaciela płci męskiej. Dopiero wtedy emocje wzięły nad nim górę i wybuchł, mając ochotę krzyczeć i nie hamować już niczego, w co wliczało się walenie głową oraz pięściami o kafelki, do utraty tchu i czucia, ewentualnie jakiegoś złamania bądź pęknięcia.
-Bardzo mi przykro Alex, Jones to kretyn... W sumie spotkało nas dokładnie to samo...
-Tyle, że tobie zrobił gorzej. Pamiętasz? Zostałeś sam. A to wszystko jego wina! A ja... ja go...
-To było dawno. Owszem, do tej pory mam uraz, jednak tobie nie powinien robić takich świństw. Co więcej jest to cios poniżej pasa. Nie powinieneś go kochać.
-Wiem o tym, ale co mam zrobić? Myślisz, że ja tego chciałem? Odkąd uzmysłowiłem sobie, jakie są moje uczucia, czuję się koszmarnie. Jak mam patrzeć sobie w oczy, skoro kocham kogoś takiego?! On nie ma w sobie nic dobrego, rozumiesz? Nic! Synuś bogatego ojca, zabierający mi jedyną i ostatnią rzecz, na której mi zależało. Siatkówkę, drużynę i ludzi, na których mogłem liczyć! A może nie mogłem... nie wiem! Ale pozbawił mnie ułudy bezpieczeństwa i przynależności!Wiesz co mam teraz ochotę zrobić? Zabrać papiery i przenieść się gdzieś indziej! Ale tego nie uczynię, bo wtedy dam mu satysfakcje, mimo że nie powinienem patrzeć na to, co on sobie pomyśli! -Musiał wyrzucić całe emocje siedzące w nim, na zewnątrz inaczej by wybuchł. Nie mógł dopuścić do pokazania słabości ludziom wokół niego, zwłaszcza tym, którzy zaczęli go nienawidzić.  Peter słuchał tego wszystkiego doskonale rozumiejąc przyjaciela. Sam miał kiedyś takie monologi, w liceum. Po tym jak Jones porozwieszał w szkole zdjęcia, jak rzekomo obciąga jakiemuś chłopakowi, wielu ludzi odwróciło się od Becketta. Oczywiście to było dzieło photoshopa oraz wybrania osoby, która chociaż trochę przypominałaby chłopaka, jednak to wystarczyło, by wybuchł ogromny skandal. Strasznie to przeżył i gdyby nie Alex i ich przyjaciółka, nie zniósłby  tego wszystkiego. Na szczęście nie stracił szacunku rodziców i rodzeństwa, którzy znali go od dziecka i wiedzieli, że to wszystko jest jednym wielkim kłamstwem.
Gdy usłyszał, że Smith kocha się w Jonesie, na początku próbował go od tego odwieźć. Na marne zdało się tłumaczenie, że może dojść do sytuacji jaka miała miejsce w tym momencie. Głupie serce nie słuchało i nie uczyło się na błędach. A może właśnie powinno zacząć?
Wyszli z toalety po kilkunastu minutach, zdążyli ochłonąć i udali się na zajęcia. Jak zwykle usiedli na końcu, upewniając się, że są daleko od Dantego oraz ewentualnych byłych kolegów z prawdopodobnie byłej już drużyny. Obaj nie mogli skupić się na słowach profesora, mimo że bardzo chcieli. Ich największy wróg zerkał z ukosa co jakiś czas na nich, jakby chciał się upewnić, że nie dał rady wbić ich w ziemię. Skoro to nie podziałało, to musiał pomyśleć nad jakimś innym planem, który złamie Smitha.

Phil spędzał ten dzień przytulony do swojego ulubionego swetra i czytał książkę, która niesamowicie go zafascynowała. W altanie, w ogrodzie było ciepło a cień dawał schronienie przed słońcem. Pomimo tego Neko tulił się do luźno leżącego na nim materiału. Pachniał Konstantinem i dawał mu bezpieczeństwo, tak jak sam mężczyzna. Nie zauważył nawet kiedy Smith pojawił się obok niego a silne ramiona otoczyły chłopaka. Delikatne mruczenie było dla jego uszu przepięknym dźwiękiem, a kotek robił to tylko w intymnych sytuacjach. Jego zachowanie było niesamowicie rozczulające.
-Jak ci się czyta? -szepnął, czule muskając ustami jego ucho. Odpowiedział mu szeroki i promienny uśmiech
-Rękopis znaleziony w Saragossie. Bardzo mi się podoba.
-To również moja ulubiona książka. -odparł. Większą część popołudnia spędzili na przytulankach i rozmowach.

Kiedy Alex wracał ze szkoły do domu, czuł się obserwowany. Nie wiedział o co komuś może chodzić, jednak cały czas ktoś na niego patrzył i za nim szedł. Na początku wydawało mu się, że jest to kolejny głupi wybryk Dantego, jednak po kilkunastu minutach zorientował się, że dzieje się coś więcej. Postanowił nie denerwować swojego brata i uporać się z tym sam. Szedł jakiś czas, by skręcić w zaułek, by móc rozprawić się ze stalkerem, korzystając z okazji skręcił w jakiś pierwszy lepszy; kiedy znalazł się między ciemnymi blokami odwrócił energicznie i jego wzrok został skierowany na dwóch mężczyzn. Wyglądali jak goryle jakiegoś mafioza, łysi i w dresach, oczy mieli nienawistne a spojrzenia wściekłe. Smith, bardzo pewny siebie czekał na rozwój akcji. Po dłuższej chwili jeden z nich warknął
-Gdzie jest ta kocia szmata Phil? Nasz pracodawca go widział z wami i chce odzyskać swoją własność.
-Ha! Jego własność? Wyrzucił go, więc nie może sobie rościć praw!  Poza tym, nie powiedziałbym wam, za żadne skarby.
-Słuchaj szczeniaku, jak już z tobą skończymy, będziesz śpiewał co chcemy. A tym bardziej jak trafisz do naszego szefa! -warknął tępy osiłek.
-No nie sądzę...-odszczeknął. Wtedy ten, który nic nie mówił, rzucił się na chłopaka i próbował powalić na ziemie, spotkała go jednak niespodzianka i cios który otrzymał omal go nie przewrócił
-o ty szmato! Już nie żyjesz! -Krzyknął i ponowił atak. Drugi facet zawtórował koledze i zaczęła się regularna bijatyka. W końcu udało się pokonać mięśniaków i z pewnymi obrażeniami chłopak wypadł z uliczki i pobiegł do domu. W tym samym czasie wykręcił numer
-Hej.... Konst schowaj Phila, tylko w domu, gdzieś, gdzie jest bezpiecznie. Wezwij Adantina... coś się stało...
-Alex... wszystko w porządku?
-Nie... pobili mnie, ale wszystkiego się dowiesz jak wrócę.
20 minut później zadzwonił do drzwi, opierając się ciężko o framugę. Otworzył mu zaniepokojony lekarz, widząc jego stan, od razu wziął brata przyjaciela na ręce i zaniósł do salonu. Krew spływała mu ze skroni, a rozcięta warga, podbite oko oraz kość policzkowa pulsowały tępym bólem. Ledwo łapał dech w piersiach, a żebra niesamowicie bolały.
-Co się stało?- zapytał w końcu zdenerwowany Konstantine
-Phil... ten stary zboczeniec chce go z powrotem.
-Jak to?! -Wykrzyknął mężczyzna. Tego się nie spodziewał, tym bardziej że Neko został wyrzucony i skazany na śmierć głodową.
-Najwidoczniej jak nas zobaczył, postanowił odzyskać swojego dawnego niewolnika...
-Dlaczego jesteś pobity?
-Dwa tępe osiłki mnie śledziły, później jak wszedłem do zaułka, to mnie zaatakowali. Poradziłem sobie z nimi... przecież umiem walczyć
-Głupi jesteś! -krzyknął jego brat -Naprawdę cię pojebało. A gdybyś wylądował u tamtego zboka, mogli cię katować i gwałcić! Zabić nawet! A ty postanowiłeś ich pokonać
-A co miałem zrobić kretynie? Doprowadzić ich do naszego domu? Narazić wszystkich tu obecnych na ataki z ich strony? Pomyśl, chciałbyś by ktoś do ostoi spokoju i bezpieczeństwa Phila nagle się wdarł i próbował zrobić krzywdę? Myślisz, że czułby się tu komfortowo? -Argumenty chłopaka brzmiały dość przekonywująco. Jednak nadal nie podobało mu się, że wystawił siebie na takie ryzyko.
-Mogło ci się coś stać... owszem masz racje... ale, pomyśl też o sobie. -odezwał się łagodnie Adantin.
-Wiesz, jedna osoba by się cieszyła z takiego obrotu sprawy...
-O kim mówisz?
-O mojej miłości, Dante Jonesie. Dzisiaj zniszczył mi życie, więc jedna bójka w te czy wewte nie zrobi mi już różnicy. -Wzruszył ramionami, przełykając ból klatki piersiowej. Zawsze był silnym wojownikiem, nie poddawał się, ale pierwszą batalię tego dnia przegrał. Cieszył się, że nie tę ważniejszą. Złamanie żebra, lekki wstrząs mózgu, spowodowany przyjęciem potężnego ciosu w głowę, oraz szycie łuku brwiowego, poskutkowało tym, że znów nie mógł brać udziału w treningach drużyny. Z ciężkim sercem postanowił zakończyć karierę siatkarza i powrócić do ćwiczeń sztuk walki. Ostatnia sytuacja pokazała mu, że wyszedł z wprawy. Dodatkowo stwierdził, po głębszym namyśle, że parkour przydałby mu się, do szybszego i zwinniejszego przemieszczania się, oraz zwiększyłby przewagę nad ewentualnym przeciwnikiem.  Decyzje, które musiał podjąć były bardzo trudne, ale nie miał wyjścia. Wieczorem uczestniczył w rozmowie z Neko, obaj bracia ustalili, że muszą powiedzieć mu o wszystkim. Kot bardzo źle to przyjął, chociaż udawał że nie jest to dla niego takie ciężkie, jak było w rzeczywistości. Adantin wtedy również był w salonie, próbując ułożyć plan, jak dorwać tamtego drania. W końcu wpadł na bardzo ryzykowny pomysł, który mógł się powieźć, przy dużej dozie szczęścia oraz dyscypliny.
-Słuchajcie... mam koncepcje, ale wiele zależy od zaplanowania co do sekundy oraz wielu dni przygotowania.
-Co masz na myśli?-zaciekawił się Konstantine. Bardzo potrzebował jakiejkolwiek iskierki nadziei na to, że da się coś zrobić, że jest jakiś sposób, by ochronić jego maleństwo i rodzinę.
-Mówiłem ci, że zanim leczyłem Phila, widziałem już niewolników tego gnoja. Tak jakby ich przywracałem do zdrowia dla niego... -nie wiedział jak zareagują obecni w pokoju. Kiedy jednak widział na ich twarzach jedynie szok, kontynuował
-Byłem dla nich odpowiednią osobą, mając dobrą renomę i przede wszystkim wiedzieli, że nie puszczę pary z ust, pomimo że nie brałem za to kasy... tzn za kuracje. Chciałem tym stworzeniom pomóc, ukrócić cierpienie i … zebrać trochę dowodów. Miałem ich stale za mało, żeby zgłosić przestępstwo tak, by koleś się nie wywinął. Mój brat jest prawnikiem i on poradził mi, bym starał się zdobyć więcej wskazówek. Dlatego każdy przypadek mam dokładnie udokumentowany, wraz ze zdjęciami. Również ucha, na którym jest zawieszka przynależności. Jeśli wszystko potoczy się po mojej myśli, to kolejny Neko trafi do mnie na leczenie. Wtedy spróbuję zrobić coś więcej. Po szpiegować, spróbować chociaż znaleźć coś na niego.. cokolwiek. -skończył swój wywód, bo nie wiedział, co jeszcze może dodać. Na szczęście wtedy odezwał się Alex, pojmując tok rozumowania lekarza. Miał nadzieję, że to nie to o czym myślał.
-Wtedy mając argumenty, możesz anonimowo zgłosić popełnienie przestępstwa, policja zrobi szturm na jego willę i nie zdążą zniszczyć i pochować dowodów... Ale wiesz, do tego trzeba umówić się z gliniarzami, by wdarli się do budynku, bo może im wpaść do głowy, żeby tego nie zrobić... To będzie trudne... Poza tym, Adantin... to cholernie niebezpieczne, ale jeśli będziesz potrzebował jakiejkolwiek pomocy, wchodzę w to.
-Czy wyście powariowali? -odezwał się nagle wzburzony Phil. -Nikt nie będzie ryzykował życia dla mnie! Dla takiego kogoś jak JA! Przecież to tylko ja! -nakręcał się chłopak. W tym momencie Alex pomimo bólu, skoczył do niego i nim potrząsnął mocno
-Nie pierdol takich bzdur, bo mnie szlag trafia! Jesteś już w naszej rodzinie, a my chronimy tych, których kochamy! -warknął na niego. - Znaczysz wszystko dla mojego brata, chyba by mu serce pękło, gdyby coś ci się stało!
-Ja... eee... naprawdę mnie kochacie? Naprawdę znaczę tak dużo dla ciebie Konst? -szepnął zdziwiony
-Oczywiście, że tak głuptasie. Nie podoba mi się to, co mówisz i jak siebie postrzegasz. Będziemy cię bronić, bo jesteś dla nas ważny! -Odparł łagodniej mężczyzna. Zabolały go słowa maleństwa, ale nie mógł go winić za takie właśnie myślenie. Był u nich za krótko, by być na sto procent pewnym ich relacji. Na to trzeba było czasu, którego mieli coraz mniej, jak się okazywało, o ile nie wymyślą planu ochrony dla niego.
-Przepraszam Alec, że tak powiedziałem... -westchnął. Było mu bardzo głupio, że wygadywał takie głupstwa zaraz po tym, jak chłopak bił się z jego powodu.
-Nic się nie stało... ja też przepraszam, jestem zbyt zdenerwowany i zmęczony... idę spać, dobranoc. -odwrócił się i poszedł do swojej sypialni.
Położył się do łóżka, ale nie mógł usnąć. Mimo, że środki przeciwbólowe działały, nie potrafił się wyłączyć. Cały dzień wirował mu przed oczyma, pozostawiając smutek. Bardziej niż o sprawę z Dante, martwił się o Neko. Nie spodziewał się, że koszmar do niego wróci, przy okazji nawiedzając ich spokojne, jakby się mogło wydawać życie. Domyślał się, że trójka mężczyzn jeszcze długo debatowała po tym, jak opuścił salon. W końcu udało mu się zasnąć, niespokojnym i pełnym koszmarów snem.

Konstantine kładł się, kiedy ktoś zapukał do drzwi jego sypialni. Otworzył je i zobaczył złote oczy, patrzące na niego błagalnie.
-M...mogę? -wyszeptał niepewnie.
-Tak Słoneczko. Będziesz tutaj bezpieczny, ze mną. -Odparł łagodnie, przytulając do siebie, to ponownie smutne stworzenie
-Boję się...
-Wiem, ja też... -potarł swoje brązowe włosy, wypuszczając chłopaka z ramion. -Ale damy sobie radę, wymyślimy coś, co cię uchroni, przed tym zwyrodnialcem. Adantin obiecał, że nam pomoże mimo że to ryzykowne.
-Ale ja właśnie nie chcę tego. Naprawdę. Najgorsze co może się stać, to wam krzywda przeze mnie...
-A my nie dopuścimy, byś ty tam wrócił. By on cię znów skrzywdził skarbie. Nigdy, rozumiesz? -spojrzał w te przepiękne złote oczy i pocałował chłopaka delikatnie aczkolwiek stanowczo, by ten wiedział, że mówi poważnie.
Położyli się, od razu wpadając w swoje objęcia. Zasnęli godzinę później, również niespokojnie. Nic już nie mogło być piękne, dopóki uprzedni właściciel Phila był na wolności i chciał odzyskać swoją byłą własność.

Ranek nie był dla nikogo ani miły ani radosny. Nerwowa atmosfera unosiła się w powietrzu, a bracia postanowili nie ładować się dodatkowo. Próbowali rozmawiać na neutralne tematy, jednak nie dało się tak na dłuższą metę. Alex był smutny, bał się o Konstantina i z wzajemnością. Martwili się również o Neko i Adantina. Mężczyzna postanowił odwieźć młodszego Smitha na kampus, by nie musieć się denerwować. Poza tym nie dałby prowadzić nikomu w takim stanie. Zwolnienie od lekarza, było już w torbie, trzeba było teraz zakomunikować najważniejszą wiadomość.
-Kończę z siatkówką. -oznajmił sucho
-Dlaczego?
-Dante... powiedział wszystkim, że jesteś gejem, reszta stwierdziła że nie chcą mieć w składzie cioty i lachociąga, oraz że mam odejść... wiesz, chciałbym zostać, ale użeranie się jeszcze z bandą homofobów nie jest tym, na co mam ochotę. Nie w tych okolicznościach... poza tym, jak wyzdrowieje wolę trenować kung-fu. Wyszedłem z wprawy a to się może przydać. To samo z parkourem i... chcę nauczyć, walczyć Phila. -pomysł ten wydawał mu się świetny, zważywszy na sytuacje, w jakiej kot się znajdował. Przeczesał swoje włosy i westchnął
-Sam nie wiem-odparł mu Konstantine. -Nie wiem co robić braciszku... -może gdyby Neko nauczył się bronić, miałby większe szanse na uratowanie siebie, gdyby oni zawiedli. Zjedli w ciszy jajecznicę, rozmyślając nad całą sytuacją. Obaj mieli tą samą panikę w oczach, czując, że jeśli nie zaczną działać to oszaleją. W końcu dopili kawę i wyszli z domu w rażącej ciszy. Służba została poinstruowana odnośnie jakichkolwiek odwiedzin a oni z duszą na ramieniu opuścili posiadłość. W samochodzie nie odezwali się do siebie. Rozmawianie o tym samym wciąż, zaczynało ich męczyć. Adantin jako jedyny miał jasność umysłu oraz jakikolwiek plan działania. Po raz kolejny Smith dziękował niebiosom, że nadal są przyjaciółmi, pomimo tylu lat znajomości i różnych przygód.

Chłopak pojawił się na uczelni pół godziny przed rozpoczęciem zajęć. Zadzwonił do Petera, że koniecznie musi z nim porozmawiać. Umówili się pod salą; kiedy dotarł na miejsce usiadł i zaczął rozmyślać. Dante uleciał jak zeszłoroczny śnieg z jego pamięci, a na stałe zagościł w niej Phil i banda tępych osiłków oraz przyjaciel, który narazi życie by uratować stłamszone stworzenia z rąk potwora. Nie zauważył nawet jak obok niego pojawił się przyjaciel i... ktoś jeszcze, choć dobrze się ukrywał.
-Co się stało?- zapytał zatroskany, widząc skulonego Smitha. Kiedy ten podniósł głowę, zamarł -Boże! Kto cię pobił? -chłopak westchnął
-Podjąłem kilka ważnych decyzji i moje życie już nie będzie takie samo, przynajmniej teraz.
-Jak to? -Rudzielec objął go czule ramieniem, w geście troski.
-Wczoraj jak wracałem do domu, ktoś mnie śledził... Wywiązała się z tego bijatyka i okazało się, że były właściciel Phila nasłał na mnie te tępe osiłki, bym wygadał się, gdzie znajduje się Neko. Oczywiście nic im nie powiedziałem, ale o mało co nie trafiłem do tego zwyrola... Bóg jeden wie, co by mi tam zrobili...
-O matko! -przerażenie na twarzy towarzysza malowało się wyraźnie, a niebieskie oczy rozszerzyły się w szoku. To jak jakiś koszmarny sen, z którego obaj chcieliby się wybudzić, a nie mogli. Przyszłość malowała się na czarno, a nikt jak na razie nie potrafił temu zaradzić. Alex wyobraził sobie siebie samego skatowanego na podłodze w jakimś pokoju, odurzonego narkotykami i zgwałconego wielokrotnie przez tamtego koszmarnego człowieka. W jego wizji nikt nie przeżył z rodziny ani przyjaciół. Konstantine i Adantin obaj zmarli, a Phil powrócił do niewoli, razem z nim. Był to właściwie urywek z jego snów z ostatniej nocy. Raz nawet pojawił się tam Dante, który również robił mu krzywdę i zadawał nieopisany ból. To przygnębiło go doszczętnie a całe poczucie jakiegokolwiek bezpieczeństwa prysło jak bańka mydlana.
-Dlatego muszę wrócić do trenowania sztuk walki, rezygnuje z siaty. - dopowiedział posępnie, przeczesując swoje brązowe włosy.
-Jesteś pewien? To nie dlatego, że Dante?
-Jones jest w tym momencie najmniejszym moim zmartwieniem! Nie rozumiesz? Oni chcą odebrać Phila! Zrobić mu krzywdę, gwałcić, bić, katować! Tak jak wtedy, jeśli go nie ochronimy! Konstantine by się wtedy chyba zabił! Ani ja, ani Adantin nie wybaczylibyśmy sobie tego! To wszystko stało się tak szybko, że nie ogarniam. Ale nie mogę narazić nikogo, kto jest dla mnie drogi, bo może zostać skrzywdzony! To się też tyczy ciebie Pete.
-O nie! Ja stanę za tobą murem! Ja też chcę brać w tym udział, by pomóc! -zaoferował się chłopak.
-Przestań... Przecież masz życie, do cholery. Jeśli coś ci się stanie, to będę miał wyrzuty sumienia.
-Jakie ja mam życie? Żadnego! Weź nie pierdol! -burknął oburzony przyjaciel Smitha. Nie wyobrażał sobie jak mógłby nie pomóc chłopakowi oraz jego rodzinie. To było dla niego nie do pomyślenia.
Za rogiem stał Dante, przysłuchując się rozmowie. Pewnie byłby szczęśliwy, że chłopak chciał odejść z drużyny, gdyby nie powody. Nie podobało mu się, że ktoś podniósł rękę na Alexa, chciał go uprowadzić. Również to, że ich życie miało zamienić się w piekło, z powodu jakiegoś psychola, który chce odzyskać swoją byłą zabawkę. Jones nienawidził handlarzy oraz właścicieli Neko, za okrucieństwo jakiego się dopuszczali na niewinnych istotach. Mimo, że chłopak miał swoje na sumieniu, nie był przecież bez serca. Dręczenie to jedno, ale gwałty, katowanie oraz niewola, to już coś zupełnie innego. Postanowił porozmawiać ze Smithem, jak tylko nadarzy się do tego okazja, chociaż trochę ukłuło go to co powiedział o nim chłopak. Chciał, żeby ten się przejmował, ale rozumiał już dlaczego jego jaśnie oświecająca osoba została pominięta w jego  złym humorze.  Jednak to nie był najlepszy moment na takie rozważania, ponieważ ludzie zaczynali zbierać się pod salą, a do zajęć było coraz bliżej.